Wczorajszy „Tref przy tyju” upłynął jak zwykle w miłej atmosferze. Na tatrzańskie szlaki zaprowadziła nas niestrudzona wędrowniczka, przewodniczka - pani Gizela, która mając 80 lat wciąż aktywnie spędza czas w górach, przede wszystkim w swoich ukochanych Tatrach. Namawiając nas do podejmowania górskich wyzwań, co dla każdego może znaczyć coś innego, dzieliła się wspomnieniami z prowadzonych obozów wędrownych dla młodzieży, wycieczek z rodziną, znajomymi w Tatry. Również pozostali uczestnicy trefu opowiadali o swoim zdobywaniu szczytów beskidzkich, nie tylko tych najwyższych w Polsce. Z uśmiechem przywoływali przygody, pokazywali fotografie.

Nie zabrakło śpiewania (niestety, z powodu niedyspozycji naszej gitarzystki bez cudownego akompaniamentu).

Próbowaliśmy nazwać po śląsku rzeczy, które powinny znaleźć się w rugzaku (plecaku) dobrze przygotowanego turysty.

Zatańczyliśmy też radośnie trojaka. Z wielka werwą, jak przystało na dzielnych trefowiczów ?

A ponieważ „w górach jest wszystko, co kochamy”, obiecaliśmy sobie kolejne spotkania w takich klimatach. Kto wie, może na prawdziwym szlaku…? Tymczasem można powędrować czytając polecane książki

Na następne spotkanie zapraszamy 8 listopada o godzinie 16.15.